czwartek, 13 sierpnia 2020

Czechy Łaba: Kolin - Melnik 2020


 

  • Długość: 102 km
  • Czas trwania: 4 dni
    Na drugą część rowerowych wakacji w lipcu 2020 uznaliśmy, że pojedziemy tam gdzie jest... pogoda. Zdecydowaliśmy więc rano przed wyjazdem, że będą to Czechy gdzie prognoza pogody była optymistyczna co okazało się strzałem w 10-tkę. Na cel wybraliśmy chyba jeden z najpopularniejszych szlaków rowerowych w tym kraju - wzdłuż rzeki Łaby. Ze względów logistycznych na start wybraliśmy Kolin gdzie znajduje się duży węzeł kolejowy, co stanowiło duże ułatwienie w przypadku drogi powrotnej.

    Trasa prowadziła wzdłuż Łaby czasem przy brzegu po asfalcie czasem odbijała wiejskimi drogami po okolicznych wsiach a także zdarzało się, że walczyło się z piaskiem, błotem, kamieniami czy...objazdami :) I choć dla standardowego rowerzysty to bułka z masłem tak dla sakwiarza nie zawsze bywa lekko. Dużym plusem są liczne knajpki po drodze, miejsca odpoczynku a nawet wody zdrojowe za darmo jak w Podebradach. Spaliśmy oczywiście tylko pod namiotem na campingach, wszystkie były nad jeziorami (zaraz obok rzeki) z plażą i wszystkie były także... tanie. Ceny wahały się między 17 a 37 zł za noc dla całej rodziny. Campingi były od siebie oddalone o około 25 km co dla Laury nie było problemem żeby pokonywać takie dystanse samodzielnie na jej 16 calowym rowerku :) 
 
    Z wyprawy byliśmy bardzo zadowoleni i uznaliśmy, że zostawimy sobie odcinek Praga - Drezno na kolejny raz jako jeden z naszych priorytetów na przyszłość, możliwe że Laura będzie miała już większy rower :) Koniec wyprawy był równie spontaniczny jak jego początek z racji tego, że pojechaliśmy do... Pragi. Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji by zobaczyć Pragę bez tłumu turystów - co ciekawe na Hradczanach byliśmy niemal sami w godzinach porannych. Za brak turystów w tym przypadku odpowiadał oczywiście Covid-19, który spustoszył duże turystyczne miasta w tym roku.



Piękna pogoda i trasa..
 
 
Co ciekawe jeśli śpi się na campingu to nie płaci się za "kąpielisko" więc noclegi wychodziły nas naprawdę tanio.
 
Tak jak pisałem można w każdej chwili zorganizować powrót :)
 
 
Potraviny czyli...  Miejsce Obsługi Podróżnych ;)
 
 
Plaża na każdym kempingu - chciałoby się mieć tyle szczęścia zawsze.
 
 
Kolacja na kocu  - wtedy nawet zupka chińska smakuje.
 
 
Laura dzielnie dawała radę, Bartek to już doświadczony rowerzysta ale pierwszy raz z sakwami.
 
 
 

 
Podjazd pod Melnik jest dosyć stromy i nie da się go ominąć...
 
 
 
Mapa z czeskiej aplikacji mapy.cz
 
 
 
 a to bonus już po wyprawie... Praga, przed mostem Karola. Zabawa w karmienie.

 

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Spreewald NRD 2020


  • Długość: 135 km
  • Czas trwania: 5 dni

    Bardzo chcieliśmy wybrać się gdzieś dalej na wyprawę rowerową w okresie wakacji ale ze względu na "czasy covida" uznaliśmy, że lepiej nie oddalać się jednak zbyt daleko. Lampka zaświeciła się nad pomysłem Spreewaldu w NRD tzn w Niemczech ;)  

 

    Mieliśmy tylko 5 dni więc uznaliśmy, że trzeba zrobić pętlę  - to dla nas była nowość. Podróż rozpoczęliśmy z nad małego jeziora Ranziger See (od miejscowości Ranzig) i tamtejszego campingu. Jechaliśmy w górę rzeki Spree sypiając pod namiotem w campingach w kolejnych miejscowościach (większość położona nad jeziorami): Alt Shadow, Lubin ;), Lubenau, Burg, Lamsfeld i wróciliśmy do samochodu. Przejeżdżaliśmy dziennie 25-30km w czwórkę i każdy na własnym rowerze (najmłodsi uczestnicy 5 i 8 lat). 

 

    Pierwszy raz bez przyczepek, fotelików i nawet bez holu (miałem go na wszelki wypadek ale Laura uznała, że jest niepotrzebny). Testowany na kilku wcześniejszych wycieczkach uchwyt do nauki jazdy rowerem dla dzieci... sprawdził się perfekcyjnie! Każdy podjazd, górka czy przyśpieszenie jazdy było bezproblemowe, pchaliśmy Laury rower za jego pomocą. Sama jazda z obciążonym rowerem na kilkadziesiąt kilogramów + trzymanie go jedną ręką a drugą operowanie uchwytem (czasem dłuższe odcinki) nie jest kaskaderstwem ale... wymaga podjęcia ryzyka ;) i trochę doświadczenia dlatego ćwiczyliśmy to rozwiązanie już na wiosennych wypadach.

 

    Rejon Spreewaldu jest piękny trzeba przyznać, że miłośnicy przyrody będą zadowoleni. Można zauważyć, że jest to kraina ludzi 50+ co ma swoje pozytywne i negatywne strony ale to już polemika na inne artykuły :D  Infrastruktura rowerowa jest bardzo dobra, campingi bardzo fajne (oprócz tego w miejscowości Burg), noclegi z namiotem wahały się od 25 do 37 euro. Kąpiele nad jeziorami, place zabaw, wieczorne karmienie kaczek, posiłki na kocu były dla dzieci obowiązkowe każdego dnia.

Warto dodać, że częściowo trasa nasza pokrywała się z bardzo popularną trasą rowerową w tej części Niemiec czyli Gurkenradweg...aha ogórki marynowane były równie dobre jak nasze ;)

    Wszystko się udało i cały wyjazd był perfekcyjny - pogoda, trasa, sprzęt, przyroda, ludzie, plaże, piwo :) Oczywiście nie obyło się bez wpadek,  zaliczyliśmy "panę" i to Laura w 16 calowym kole. Dętki nie mieliśmy ale... sobie dosyć szybko poradziliśmy :D Reasumując do NRD wrócimy - ale oczywiście nie w to samo miejsce zgodnie z zasadą, że świat jest zbyt piękny i zbyt duży aby jechać w te same miejsca.


Sam start. Ready....

Sam start. Ready....

A po 3,5 km... :-)


Trasa wdłuż rzeki Spree jest świetna.


Jabłka po drodze to przysmak dzieci :)


Ale żeby wrócić do punktu startowego trzeba było zrobić pętlę a ta bywała czasem po lasach...

Ulubione zajęcie dzieci :)


Mapka dla zainteresowanych:

P.S. Przy okazji powrotu do Polski na deser zaaplikowaliśmy sobie wycieczkę rowerami po Geoparku i Parku Mużakowskim w okolicy Łęczycy przy granicy z Niemcami. Powiem tak - nie zawiódł naszych oczekiwań, polecam wszystkim. Świetne 15 km dobrej zabawy dla dzieci.

Geopark:



Park Mużakowski: