wtorek, 23 lipca 2019

Południowe Morawy Lipiec - 2017



  • Długość: 115 km
  • Czas trwania: 6 dni


W pierwszą poważniejszą wycieczkę z sakwami wybraliśmy się do Czech z racji bliskości i.. dobrych opinii. Postanowiliśmy zwiedzić jeden z ciekawszych rejonów Czech a więc Południowe Morawy. Rejon znany jest z pozytywnego nastawienia do rowerzystów oraz z pięknych pałaców, największych w Czechach winnic oraz co najważniejsze dla dzieci i wypraw rowerowych ogromna ilość dni słonecznych w ciągu roku. Można powiedzieć, że pogoda jest niemal gwarantowana – oczywiście jak się ma szczęście ;).


Wyjazd rozpoczęliśmy postanawiając się zmoczyć w Morawskim Aquaparku (Aqualand Moravia) ponoć największy basen i park wodny w Czechach. Na drugi dzień rano ruszyliśmy z miejscowości Brod nad Dyji wzdłuż zbiorników wodnych Nowe Młyny. Piękny widok na wodę i z drugiej strony na chroniony rezerwat przyrody Palava.


Bez drzemki nie było jazdy.

 Nie zawsze trasa jest łatwa czasem polną drogą, czasem remonty ale w sumie pierwszy etap był znośny i dotarliśmy po 28 km do miejscowości Lednice. Tam zatrzymaliśmy się na 2 dni z zamiarem zwiedzenia okolicy a przede wszystkim zespołu parkowo-pałacowego Unesco Lednice. 


Oczywiście neogotycki pałac jest obowiązkowym punktem tego rejonu i naprawdę wartym zobaczenia obiektem. Jest niewątpliwie jednym z piękniejszych pałaców jakie widziały moje skromne oczy – wszyscy byliśmy zadowoleni bo dotarło do nas, że było warto. Cały następny dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie parku, pałacu i okolicy. 




W kolejnym dniu dojechaliśmy do Brzecławia i uznaliśmy, że trzeba uatrakcyjnić wycieczkę o przejazd pociągiem do Morawskiego Pisku. 



Rowerami pokrążyliśmy po okolicy docierając do kempingu trochę w stylu PRL w miejscowości Strażnice, z basenem więc dzieci były szczęśliwe. Celem tej podróży było przepłynięcie się kanałem Baty, który był bardzo dobrze zorganizowany dla turystów rowerowych – możemy polecić to dla wszystkich ,którzy będą w tym rejonie.



Wysiedliśmy po stronie Słowackiej więc uznaliśmy, że trzeba zobaczyć Holić (w kraju trnawskim) i ciekawy (ale zaniedbany i zapomniany) pałac księcia lotaryńskiego.


Następnie wróciliśmy na stronę Czeską do Hodonina i tam zorganizowaliśmy sobie nocleg w warunkach luksusowych aby odpocząć w klimatyzowanym pomieszczeniu. Dodam, że słońca nie brakowało a temperatura przez cały dzień była jak dla nas bardzo uciążliwa.



W kolejnym dniu dotarliśmy do stolicy winnic tego rejonu czyli Velkich Bilovic. Piękne wzgórza pełne winnic i miejsc gdzie można spróbować i skosztować tychże trunków. Uznaliśmy, że skoro ma padać to spędzimy tu dodatkową noc :D 


W kolejnym dniu wróciliśmy na zalew Nowe Młyny gdzie spędziliśmy noc w klimatycznym kempingu, który troszkę odbiegał od standardów nowoczesności, może dlatego więc było swojsko :D Uznałem, że pojadę rowerem i przywiozę samochód (góra kilkanaście kilometrów) – rodzinka była już usatysfakcjonowana  kilkudniową wyprawą.


M.

















sobota, 20 lipca 2019

Linz - Wiedeń (Donauradweg) - Sierpień 2018


  • Długość: 240km
  • Czas trwania: 6 dni



Dużo osób pytało się nas o tą trasę, popularność jej jest ogromna więc śmiało mogę powiedzieć, że jest jedną z głównych tras w Europie. Donauradweg bo tak się nazywa (najlepiej korzystać z tej nazwy wyszukując informacji na internecie) jest częścią europejskiej trasy rowerowej EuroVelo 6 z Atlantyku (wybrzeże Francji) aż do Morza Czarnego (Ukraina).





Postaram się przekazać najważniejsze informacje odnośnie odcinka Linz-Wiedeń pod kątem wyprawy z dziećmi, którą mieliśmy okazję odbyć w wakacje.Cała trasa ma około 240km, jest płaska, asfaltowa i bardzo przyjemna. Tylko kilka kilometrów trzeba pokonać drogą, po której poruszają się samochody jednak ruch jest na nich znikomy i kultura jazdy z jaką się spotkaliśmy była zadowalająca.






Mieliśmy okazję 1 dzień pokonać 1 z odcinków w niedzielę (blisko Linz) i ruch na trasie był szalenie wielki - miałem wrażenie, że jestem na autostradzie (no dobrze rowerowej) :) Zakładaliśmy, że pokonamy dziennie 30 - 40 km i tak mniej więcej się udawało (czasem może lekko więcej).







Noclegi book'owaliśmy z kilku godzinnym wyprzedzeniem korzystając z booking.com wiedząc jaką trasę uda nam się pokonać (dzieci dadzą radę i pogoda nas nie zaskoczy). Spanie pod namiotem na kempingu było oczywiście możliwe (raz nam się zdarzyło) ale wieczorami miejsca z wolnym kawałkiem trawy ubywało w tempie ekspresowym - warto być wcześniej.






To co nam podobało się najbardziej to możliwość kąpieli w Dunaju niemal codziennie. Rzeka jest leniwa więc jest nurt jest spokojny a nie rzadko można było spotkać plaże z piaskiem. Bardzo nam podobały się darmowe krany z pitną wodą na trasie - w upały były jak "stacje benzynowe" dla turystów. Miałem wrażenie, że byłoby bez tego naprawdę bardzo ciężko (ile wody można wozić na rowerze ?)




Bartek dawał radę na 20 calowym kole, sakwa (mały bagażnik) mały ale same potrzebne rzeczy jak liście i kapsle :D


Wieczory spędzone na karmieniu kaczek bezcenne.



Gdy nie było restauracji albo sklepu mieliśmy rozwiązanie rezerwowe.



 Jeszcze raz piękne plaże i kąpieliska rzeczne.





Na koniec dodam, że trasa i wycieczka bardzo nam się podobała. Jako nowi na rynku wypraw i wycieczek byliśmy zachwyceni i pełni satysfakcji wybierając tą trasę. Polecam ją szczególnie takim mało doświadczonym rodzinom jak my.

Jeszcze kwestia transportu samochodu po wycieczce. My zrobiliśmy to w sposób najszybszy i najtańszy (przynajmniej tak nam się wydaje :) ) Dojechaliśmy do Wiednia (tam spędziliśmy weekend) i zaraz po wynajęciu taniego pokoju w jednej z dzielnic pojechałem pociągiem do Linz po samochód (1 godz 15 minut podróży - bilet kupiłem telefonem poprzez internet).

M.




.